Kasia Krzosek Fotografia

Różne są historie, ale każda jest wyjątkowa. Tak wyjątkowa jak ta sesja… Maksymalna ilość emocji🥹

Od 1 do 7 sierpnia świętowałyśmy Światowy Tydzień Karmienia Piersią. Cały tydzień był zapełniony po brzegi cudownymi kobietami, maluchami i opowieściami.

Dzisiaj zacznę swoją…
Mam dwóch synów, obu karmiłam piersią. O młodszym mogłabym napisać jeden wyraz – książkowo.

Z pierwszym dzieckiem było inaczej. Wczoraj skończył już 7 lat. Urodziłam cesarką, mleko miałam od razu i wszystko wydawało się takie piękne. Ale po tygodniu ledwo dawałam rade karmić, poranione brodawki, maluch który nie mógł złapać dobrze piersi, choć się najadał, to ja cały czas czułam ból przy karmieniu. Niezliczona ilość wizyt w poradni laktacyjnej, wizyt położnej. Udało się, nauczył się, piersi się wyleczyły. Ale przyszedł kolejny „problem” do rozwiązania. Trafiliśmy z synem do alergologa. Doktor kazał odstawić od piersi, karmić mlekiem dla alergikow, ale żeby nie stracić pokarmu, musiałam cały czas pobudzać je laktatorem. Wiec zaraz po kamieniu butelką, musiałam odciągać mleko, w nocy również. W czasie odciągania, mogłabym nazbierać drugą butelkę moich łez. Bo ja bardzo chciałam karmić moim mlekiem. Po 2 tygodniach było go coraz mniej, wróciłam do karmienia piersią i czekałam. Pierwsze pół roku to była walka z samą sobą, co wybrać, co będzie lepsze. Po tych kilku latach wiem, że przechodziłam depresje poporodową, ale miałam wsparcie. To było ważne. Z tym że miałam z wielu stron odmienne zdania, alergolog stwierdził uczulenie na moje mleko, zaufana pediatra, że to minie samo, położna kazała założyć nakładki, w poradni laktacyjnej odradzali. Jako młoda mama miałam wiele dylematów. Przetrwałam, po pół roku już było łatwiej. Karmiłam rok i 10 miesięcy. Po 5 latach trafiliśmy do logopedy, bo miał wadę wymowy. I co? Nie miał podciętego wędzidełka, taki drobiazg, który można było rozwiązać w pierwszych dobach życia. Prawdopodobnie dlatego miałam problemy z karmieniem. W wieku 5 lat podcięli synowi wędzidełko, od ręki zaczął mówić głoskę „r” po roku terapii logopedycznej mówił idealnie. Ja walczyłam, ale nie każda musi.

Każde zdjęcie to piękna opowieść o miłości, bliskości i niepowtarzalnej więzi między mamą a dzieckiem. 📸💕

Karmienie piersią to coś więcej niż tylko sposób na zapewnienie dziecku wartości odżywczych. To chwile pełne czułości, spokoju i zaufania. W Polsce coraz więcej mam decyduje się na karmienie piersią, czerpiąc wsparcie z licznych inicjatyw promujących ten naturalny sposób żywienia maluchów. 🤱🇵🇱

Warto jednak pamiętać, że karmienie piersią nie zawsze jest łatwe. Wiele mam zmaga się z trudnościami, takimi jak problemy z laktacją, bolesność, czy brak wsparcia. Dlatego tak ważne jest, aby mówić o wyzwaniach i oferować wsparcie oraz pomoc. 💪❤️

Pamiętajmy również, że karmienie piersią nie jest obowiązkowe. Każda mama powinna mieć prawo do wyboru najlepszej dla siebie i dziecka metody karmienia, bez poczucia presji czy oceny. 🌟🤍

Nasze zdjęcia celebrują piękną, naturalną i ważną część macierzyństwa. Chcemy pokazać, że karmienie piersią jest normalne i zasługuje na pełne wsparcie oraz akceptację społeczną. Dziękuje wszystkim mamom, które wzięły udział w tej sesji i dzielą się swoją historią! 🌟❤️

 

Zatrzymaj się teraz na chwile i przeczytaj 12 niepowtarzalnych historii 📸💕

„Z początków macierzyństwa karmienie piersią było dla mnie zdecydowanie największym zaskoczeniem. Negatywnym. Znałam teorię, wiedziałam, jak powinny wyglądać początki, jak nie zaburzać laktacji i jak ją rozkręcać. Ale w głowie dominowało chyba słyszane wielokrotnie zdanie, że aby karmić, wystarczy chcieć. Choć bardzo chciałam, moja walka o laktację to brak snu, strach, ból, frustracja, łzy, dźwięk pompy laktatora, ciągłe ważenie, rozpacz. Szybko, bo po tygodniu, dzięki wsparciu i odwadze mojego męża, udało nam się przejść na wyłączne kp. Ale po najtrudniejszych początkach przyszły tygodnie regularnych zapaleń piersi, popękanych brodawek, dziesiątek wizyt u specjalistów. Gdy wreszcie wydawało mi się, że mniej więcej kontroluję sytuację, dopadł mnie zespół Raynauda – po kolejnej serii konsultacji, które do niczego nie prowadziły, sama zdiagnozowałam to zaburzenie i wyszukałam odpowiednią lekarkę. Wreszcie dostałam lek i na jakiś czas pożegnałam się z bólem. Gdy syn miał 7 miesięcy, trafiłam do lekarki, która zdecydowała się podciąć mu wędzidełko – było skrócone. Ale syn po tak długim czasie nie był już w stanie wypracować odpowiedniego sposobu ssania. I choć wielu specjalistów od początku to podejrzewało, patrzyli tylko na wagę: „Dziecko przybiera książkowo, nie podcinamy”. Karmiłam prawie dwa lata, ból wracał i znikał, leki raz pomagały, raz nie. Ja przetrwałam, ale mój ból nikogo nie interesował. Może za mało o nim mówiłam, może myślałam, że tak już musi być. Po niecałym roku nawet karmienie polubiłam.
U drugiego syna, nauczona doświadczeniem, byłam czujna. Przy pierwszej okazji spytałam neonatologa, żeby sprawdził wędzidełko. Ja już znałam ten ból, ja wiedziałam. Znów kilka razy odbiłam się od ściany, aż znalazłam specjalistkę, która bez wahania zdiagnozowała i podcięła Po kilku tygodniach zrozumiałam czym jest karmienie piersią i że naprawdę nie musi boleć. Wcześniej w to nie wierzyłam. Dla mnie- przez moją historię, a także historie wielu bliskich mi kobiet- karmienie piersią, chociaż piękne, naturalne i potrzebne, jest papierkiem lakmusowym tego, jak wiele Nam brakuje, by opieką otoczyć nie tylko małe dzieci, ale też ich mamy. Udane karmienie piersią to natura, mądrość, intuicja i współpraca. I przede wszystkim wsparcie.

Ula

„W szpitalu, po porodzie wpadła prosto w moje ramiona. Jej wzrok i dotyk przeszywający mnie do dziś. Gdy po omacku swoją buzią wędrowała po moim ciele – tak jakby widziała co ma robić. Od pierwszych chwil poznawała każdy milimetr mojego ciała intuicyjnie wyszukiwając tego co było dla niej najważniejsze brodawki.
Sama się przystawiła, przyssała. To ona mnie nauczyła jak intuicyjnie muszę podejść do tej nowej czynności. Widziałam ile nadziei we mnie pokłada. Po powrocie ze szpitala, do domu pojawiła się u małej żółtaczka.. nagle ponownie trafiliśmy do szpitala i już nie było tak kolorowo. Pierwsza rozłąka, ból rozrywający serce matki. WALCZYŁAM – jestem z siebie naprawdę dumna! Błagałam Panią neonatolog abym mogła karmić piersią mimo naświetleń. A w sytuacji krytycznej gdy nie można było wyjąć dziecka do karmienia piersią, podawałam jej mleko ściągnięte przeze mnie laktatorem 5ml… 10ml… i tak z każdym ściągnięciem było więcej. Mąż był dla mnie niesamowitym wsparciem. Dodawał otuchy. Pani od laktacji zaś była moją motywacją- chodziła z moim żółtopomarańczowym mlekiem po całym oddziale, dumnie opowiadając moją zawziętą walkę o każdą krople mleka. Nie doprowadzałam do głowy myśli że może być inaczej. A dziś, po 15 miesiącach wspólnej drogi mlecznej dla mnie jest to NASZ CZAS mimo że małe ząbki czasami zostawiają po sobie ślad”.

Kinga

„Zosia przez pierwsze 3 dni straciła prawie 400g i sytuacja była poważna. Wtedy do akcji wkroczył laktator wielkości akumulatora samochodowego i okazało się, że wycisnął ze mnie 7 ml mleka. Załamałam się , ale nie poddałam. Butelka okazała się nieodzowna, ja zaś nieustannie walczyłam. Rozkręcałam laktacje femaltikerem, słodem jęczmiennym, inką. Udało się. Zosia do dziś dnia nie chorowała i myślę że więź jaka się zrodziła między nami dzięki karmieniu, jest czymś cudownym”

Marysia

„Już w ciąży poczułam, że karmienie piersią to ważny temat. Wywołuje tak dużo emocji, czasem u osób zupełnie postronnych. Przez to jeszcze przed porodem zaczęłam czuć presję i niepokój, że będę oceniana, że karmię nie tak, za długo, lub za krótko. Zawsze znajdzie się ktoś kto skrytykuje. Na szczęście po porodzie przestałam zwracać już taką uwagę na opinie innych. Skupiłam się na córce i na tym co możemy i czego potrzebujemy.Karmienie szło nam dobrze od samego początku. Trzeba było się nauczyć siebie nawzajem, jakie pozycje są wygodne, poradzić sobie z nadmiernym wypływem, etc. Na początku zużywałyśmy tony pieluszek tetrowych, wkładek laktacyjnych itp. Z czasem wszystko się normowało. Karmienie przestawało być dominującym wyzwaniem, a raczej stałym, znanym towarzyszem. Po rozpoczęciu rozszerzania diety karmienie piersią stopniowo jest coraz mniej determinujące moje wyjścia i plany. Teraz, gdy mija już rok od narodzin córeczki, cieszę się, że cały czas mogę ją karmić, zapewniając dodatkowy spokój i bliskość”

Agnieszka

„Przed porodem nie nastawiałam się na nic, ani nic nie zakładałam, i to było bardzo dobre podejście. Aktualnie mam mlekoholiczke, i mimo wielu momentów zwątpienia, jeden uśmiech przy piersi wynagradza wszystko. Mogę tylko życzyć każdej mamie takiej bezproblemowej drogi mlecznej”.

Wiktoria

„Nasza piękna przygoda trwa już 14 miesięcy ❤️ Jeszcze w ciąży powtarzałam, że karmienie piersią jest dla mnie bardzo ważne. Nie brałam pod uwagę innej metody. Po prostu wiedziałam, że się uda. I tak też się stało. Wszystko przebiegało książkowo. Od razu po urodzeniu przystawiłam małą do piersi, a ona nie miała żadnych problemów z jedzeniem. Może się wydawać, że moja historia jest idealna lecz nie zliczę ile razy powiedziałam: „Kończę to”. Teraz na samą myśl o zakończeniu pojawiają się łzy w oczach. W ciągu tych kilkunastu miesięcy stworzyłam cudowną więź z moją córką. I to jest dla mnie najpiękniejsze w karmieniu piersią. Nierozerwalna więź i ten moment bliskości, który jest tylko nasz. Jestem z siebie dumna, a córce bardzo wdzięczna, że pozwoliła mi rozpocząć tę przygodę”.

Olga

„Karmienie piersią jest jedną z najpiękniejszych przygód w moim życiu. Zanim zaszłam w pierwszą ciążę wiedziałam że bardzo chcę karmić piersią, widok matki karmiącej zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy.Pierwszego synka karmiłam 16 miesięcy, początki nie były dla nas łatwe bo syn miał skrócone wędzidełko i każde karmienie było bardzo bolesne, z córką było książkowo. Teraz karmię kolejnego synka już 9 miesięcy i planuję karmić jak najdłużej. Oczywiście nie obeszło się bez przygód jak Teoś miał 3 miesiące zaczął za mało przybierać na wadze okazało się że tak jak starszy brat też miał skrócone wędzidełko”.

Karolina

„Patrząc na te zdjęcia golasowe , mam ogromny szacunek do swego ciała. Ciała które doświadczyło 5 ciąż, 4 porodów i ośmiu lat karmienia bez przerwy, w 3 tandemach. Każda fałdka, zmarszczka to świadectwo ogromnego poświęcenia siebie dla bycia mamą”

Magda

„Moja historia z karmieniem piersią zaczęła się z narodzinami córki i była… trudna. Start był ciężki, córka głodna, a każde przystawienie sprawiało ból przez wiele tygodni. Ale przerwałyśmy! Karmiłam Liwię aż nie zaszłam w drugą ciążę, a więc gdy miała blisko 2 lata i zakochałam się w tej bliskości, ale też wygodzie! Gdy urodził się Jaś było inaczej: nasza droga mleczna jest prosta i jasna, nie sprawia bólu a syn rośnie w zawrotnym tempie. Jasne, czasem mnie denerwuje, że karmienie piersią mnie ogranicza i czyni niezastąpioną, ale mimo to wiem, że będzie mi tego brakowało! A jeżeli ktoś patrzy krzywo? Ja tego nie widzę”.

Ola

„Moja historia karmienia piersią była bardzo prosta, ale wiązało się z nią wiele obaw. Wcześniej opiekowałam się wieloma noworodkami i niemowlakami, robiłam przy nich wszystko oprócz karmienia piersią. Bałam się, że sobie nie poradzę, nie będę potrafiła przystawić dziecka, a marzyłam o tym żeby karmić piersią. Na szczęście Leoś od pierwszej minuty na świecie doskonale widział jak to się robi, przyssał się idealnie i do tej pory cycuś jest dla niego najważniejszy”.

Paulina

„Już w ciąży poczułam, że karmienie piersią to ważny temat. Wywołuje tak dużo emocji, czasem u osób zupełnie postronnych. Przez to jeszcze przed porodem zaczęłam czuć presję i niepokój, że będę oceniana, że karmię nie tak, za długo, lub za krótko. Zawsze znajdzie się ktoś kto skrytykuje. Na szczęście po porodzie przestałam zwracać już taką uwagę na opinie innych. Skupiłam się na córce i na tym co możemy i czego potrzebujemy. Karmienie szło nam dobrze od samego początku. Trzeba było się nauczyć siebie nawzajem, jakie pozycje są wygodne, poradzić sobie z nadmiernym wypływem, etc. Na początku zużywałyśmy tony pieluszek tetrowych, wkładek laktacyjnych itp. Z czasem wszystko się normowało. Karmienie przestawało być dominującym wyzwaniem, a raczej stałym, znanym towarzyszem. Po rozpoczęciu rozszerzania diety karmienie piersią stopniowo jest coraz mniej determinujące moje wyjścia i plany. Teraz, gdy mija już rok od narodzin córeczki, cieszę się, że cały czas mogę ją karmić, zapewniając doda”.
Agnieszka
 

 

 

 

 

 

Close