Kocham projekty, kocham określać sobie cele. Czasami wystarczy jakiś przedmiot, światło, miejsce, mina, a mam w głowie pomysł na kadr lub całą sesję. Jednym z projektów była sesja mam karmiących. Siedem cudownych dziewczyn i siedmioro maluchów od miesiąca do 3 lat pojawiło się na plaży pod Warszawą, żeby ze mną uwiecznić ten cudowny, często trudny moment.

Mam ze starszym synem pewną tradycję. Nazywam ją sesją kartonową. Dlaczego? Bo potrzebny jest do tego karton. Tak niewiele, a wychodzą z tego często zabawne ujęcia.

Co roku przed halloween wymyślam projekt, który jest w tej tematyce. Tym razem wydrążyłam dwie dynie i wykorzystałam, nie w celach kulinarnych, ale fotograficznych. Po sesji jeszcze zatrzymywaliśmy się dwa razy, bo pojawiła się mgła, wymarzona sceneria do takich kadrów.

Zanim się spotkamy, zawsze warto ustalić szczegóły - ubiór, rodzaj zdjęć, inspiracje, charakterystyczne zachowania dzieci, jeśli takie posiadają. Po co? Żeby żadna ze stron nie była zaskoczona. Jeśli ustalimy wszystko przed sesją, jest duża szansa, że wszystko pójdzie sprawnie, w miłej atmosferze.